Patrzę tak sobie na złoto i myślę, że w dalszym ciągu jest ciekawie. Podczas kiedy rosło w pierwszym półroczu miało się to nijak do wzrostu spółek, i było w przeciw fazie do dolara. Skutek, kiedy złoto rosło osłabiał się dolar. Ponadto rosło najczęściej wtedy, gdy spadały rynki akcji. W sumie tak źle, tak niedobrze. Albo były słabe zyski, albo dotkliwe straty. Co zresztą znalazło swoje odzwierciedlenie w jednym z wcześniejszych wpisów. Dziś kiedy złoto jest na historycznych szczytach (liczba mnoga bo mamy podwójny)
to ichimoku zdaje się zupełnie ignorować jakiekolwiek zagrożenie. Na dodatek dolar tym razem idzie w podobnym kierunku i tak wyczekiwane 3,15 coraz bliżej (zdąrzyło się o tym poziomie zapomnieć) A jakby tego było mało spółki właśnie teraz zdają się nadrabiać stracone I półrocze. A "złoty krzyż" anuluje czerwcowy "krzyż śmierci" mocny w ocenie amerykanów sygnał kupna.
I tylko jedno pytanie się kołacze po głowie, czy przypadkiem nie za późno na inwestycje w ML5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz