Jak to naprawdę jest z tą dywersyfikacją ? Alokować środki czy ładować wszystkie jaja w jeden kosz ? Długo myślałem jak ten wątek opisać. A moja trudność wzięła się, właśnie z moich osobistych doświadczeń, opiszę tylko trzy sytuacje , których osobiście doświadczyłem.
1) Na początku swojej przygody inwestycyjnej jeszcze zanim, cokolwiek zrozumiałem (nadal niewiele rozumiem) przeczytałem artykuł nawet nie pamietam, którego ale uznanego autorytetu, z którego dowiedziałem się, że jednym z elementów niezbędnych do osiągnięcia sukcesu jest rozłożenie środków, tak aby ograniczać straty na wypadek niekorzystnych zdarzeń. Niestety okazało się, że w ten sposób ograniczyłem tylko swoje zyski. Choć wydawało mi się, że portfel dobrałem dość sensownie, znalazły się w nim 5 funduszy akcji ( w tym zagraniczne) i 5 bezpieczniejszych (pieniężne i obligacji), pod względem walutowym było 6 nominowanych w złotówkach i po dwa w dolarach i euro. Kiedy dobrze spisywały się rynki akcji to część zysków zjadały waluty, zaś kiedy była korekta też nie do końca chroniło to przed stratami. Teraz uznałbym to za przyzwoity fundusz zrównoważony.
2) Był taki moment, kiedy po dołku bessy, niemal pewny był wzrost na większości ryzykownych aktywów, wtedy też postanowiłem złamać zasady i na pewien czas wejść całością portfela w jeden fundusz, opłaciło się. Zyski z tej inwestycji przeszły najśmielsze oczekiwania, na dodatek w czasie korekty akcji, dolar nadrabiał straty z nawiązką. Po niecałych dwóch miesiącach zamknąłem inwestycję z prawie 20% zyskiem. Za jakiś czas powtórzyłem to na złocie i też było cudownie, ale ... wtedy spóźniłem wyjście i tak się zakręciłem, że oddałem cały zysk w miesiąc oddałem zarobek całego półrocza.
3) Był też czas niepewności kiedy sygnały nadchodzące z rynku interpretowałem tak 50/50 w jedną lub drugą stronę. I tak też ustawiłem portfel dwa fundusze na oba kierunki, efekt był taki,że portfel stał w miejscu. W czasie kiedy zarabiał fundusz A tracił fundusz B i odwrotnie, a kiedy wykształcił się impuls zamiast wejść na 100% szukałem zabezpieczenia dla drugiej połowy środków tracąc to co zarabiała pierwsza, ale czyż nie mówi się "nie trzymaj wszystkich jaj w jednym koszyku"
TAK???
TAK???
A MOŻE TAK????
Podsumowanie: Z dywersyfikacją jest jak z całym inwestowaniem nie ma idealnej recepty, a bywa tak, że jest ona uśrednianiem (zaniżaniem) zysków. Jeśli ktoś nie ma czasu lub po prostu nie chce troszczyć się o swoje pieniądze wtedy dobra dywersyfikacja (na pewno nie 10 polskich FA bazujących na GPW) będzie pomocna. Jeśli zaś chcemy zatroszczyć się o nasze inwestycje, ma ona druoplanowe znaczenie, ważniejsza jest umiejętność poszukiwania i dostrzegania okazji inwestycyjnych, a to możemy stopniowo doskonalić jak każdą umiejętność.