Wystarczy rzut oka na wykres i wszystko jasne.
Dlaczego więc teraz poruszam tę kwestię? Ano właśnie w okolicach świecy młota robione były zakupy (z fatalnym momentem wejścia), następnie dokupowałem (z różnym skutkiem) starając się by działo się to poniżej osi zaznaczonego kanału. To nieudane wejście już na początku ustawiło mnie w pozycji dłuższego horyzontu. Dodam tylko, że realizacja transakcji o jeden dzień później oznaczała zakup tańszy o 12,5%. Jednocześnie cały czas czekałem na sygnał zmiany trendu lub kolejne zakupy w dolnych okolicach. Dość powiedzieć, że średnia cena zakupu spadła o dobrych kilkanaście %. Fakt, że i wartość rachunku również, z tą różnicą jednak, że wrócę do stanu wyjściowego znacznie szybciej niż uczyni to rynek. Mamy teraz trudniejszą drogę, gdyż wiele wsparć przemieniło się w opory. Jeśli jednak mamy mieć choćby odreagowanie ostatnich spadków trwających 3 miesiące, to w ramach korekty 4 do 5 tygodni mogą potrwać wzrosty, a pierwszym celem górna banda kanału. Na razie mnie to musi zadowalać, a na dalsze odrabianie przyjdzie zapewne czas ciut później. Oczywiście rynek może się jeszcze załamać i to biorę pod uwagę. Ważne w tym wszystkim nie tracić głowy i reagować ze spokojem.
Chcę tylko pokazać, że całe nasze postępowanie w dużej mierze zależy od momentu wejścia (nie sposób trafić), mimo słusznych założeń. I dalsze działania determinuje pozycja zajęta na rynku. Nie zawsze najlepszym rozwiązaniem jest cięcie strat. Ale może się mylę wszak jestem tylko amatorem opisującym swoje zmagania z rynkiem i własnymi emocjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz