Jak inaczej nazwać to co się stało dziś wieczorem. Do awansu Wisła potrzebowała bardzo dużo. Wygranej z niepokonanymi dotąd Holendrami (5 meczów, 4 zwycięstwa, 1 remis), którzy zdeklasowali nas u siebie i nie chodzi o sam wynik ten był niski wobec przewagi gospodarzy (4:1). Na dodatek remisu rozbitych Duńczyków (grających o honorowe pożegnanie), z dużo mocniejszymi i muszącymi wygrać Londyńczykami z Fulham. Anglicy mieli nad Wisłą 1 pkt. przewagi. Jeśli jeszcze to mało dodam, że Wisła nie mogła skorzystać (może to dobrze?) z Lameya, Jaliensa, Chaveza, Czekaja, Paljica (to wszystko obrońcy) i Sobolewskiego, a w pamięci porażka w nie najlepszym stylu z Polonią Warszawa w ostatniej w tym roku kolejce. Gorzej być nie mogło, z drugiej strony zawodnicy nie mieli nic do stracenia. Na dodatek Twente zlekceważyło Wisłę przywożąc, zwłaszcza w liniach obrony, głębokie rezerwy. I stało się to co powinno Wisła wygrała 2:1 po nieszczególnie dobrej za to bardzo ambitnej grze. Po końcowym gwizdku zawodnicy zostali na murawie oczekując wieści z Londynu. Do przerwy Fulham prowadził 2:0. W 76 min. było już 2:1. Zaś w doliczonym czasie (92min.) padło wyrównanie. Od beznadziei do euforii szkoda tylko, że tak rzadko mamy tak miłe piłkarskie wieczory. A może właśnie coś się zmienia? A jak to w skrócie wyglądało możecie zobaczyć
Mamy więc na wiosnę dwie drużyny w rozgrywkach i bez względu na wynik Legii jutro 6 punktów do rankingu (a szanse na kolejne 2). No i awans w rankingu zauważalny. Na koniec jeszcze jeden drobiazg, znacznie poprawi się ranking indywidualny tak Wisły jak i Legii, co jest bardzo ważne, a co przedstawię we właściwym czasie na razie trzeba się cieszyć:)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz