Patrząc na ostatnie wydarzenia mam takie odczucie jakby coś powoli ulegało zmianie. Przyzwyczajeni jesteśmy do układu w którym wzrost apetytu na ryzyko rozpoznać można było po umocnieniu euro do dolara, wzrostu cen surowców, umocnieniem walut EM (złoty). Ostatnimi laty było to niemal pewne, wszelkie odstępstwa były zaskakujące i bardzo krótkotrwałe.
Ostatnio po ogłoszeniu dobrych danych z gospodarki amerykańskiej stało się coś, czego do tej pory nie było. Zaczął się umacniać dolar, giełdy poszły w kierunku północnym i mocno przeceniły się surowce (ropa, złoto).
Powyższy wykres pokazuje w szczególności to jak Edek rozjeżdża się z indeksem S&P500, od pewnego momentu widoczne jest również osłabienie złota. No i też wzrost dolara do złotówki na rosnącym rynku akcji. Wygląda na to, że złoto powoli przestaje być bezpiecznym aktywem, skutek poprawy sytuacji gospodarczej i braku konieczności dodruku dolara. Ropa wyraźnie odpoczywa po dynamicznym ruchu (czyżby spadało ryzyko konfliktu Iran - Izrael?) Widoczna jest wyraźnie zmiana. Teraz apetyt na ryzyko, to umacniający się dolar, rosnące giełdy i spadające lub utrzymujące poziom ceny surowców. Tylko nasza giełda słabo, zacznie nadrabiać stracony dystans, czy może w dalszym ciągu iść płasko w bok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz