Konsekwencja to jeden z trudniejszych aspektów inwestowania w funduszach, niejednokrotnie widzimy (słyszymy) sygnały, ale z racji ich krótko terminowego charakteru i szybkości zmian na rynkach podejmujemy jedną z trudniejszych decyzji świadomego nie wychodzenia z rynku na czas korekty. Bywa, że szacowanie ryzyka się udaje i albo korekta jest płytka, albo jak w przypadku funduszy zagranicznych sprawdza się "poducha" walutowa (najczęściej na spadającym rynku akcji osłabiają się waluty krajów rozwijających się). Wtedy straty funduszy rekompensuje lub zmniejsza drożejący dolar(euro). Wtedy łatwiej przetrwać, a efekt bywa najczęściej bardzo zadowalający.
Tak było kiedy ni z tego ni z owego wbrew wszystkim i wszystkiemu postanowiłem zainwestować w Templeton BRIC. Zakup nastąpił wg wyceny 07 stycznia 2009 po cenie 9,96$ a sprzedaż 10 lutego 2009 po cenie 9,53$, wygląda niezbyt efektownie bo strata 4,32%. Ale cena jednostek funduszu wyrażona w złotówkach zmieniła się z 28,6711 na 33,2721 zł, co daje zysk 17,69%. Oznacza to tylko, że w tak krótkim czasie dolar dał zarobić ponad 20%, a było to około 6 tygodni.
Zgoła inaczej było ostatnimi czasy na złocie gdzie korekta na kruszcu szła w parze z tą na walutach, a do tego spółki wydobywcze zupełnie nie miały ochoty na wzrost, ale to już zostało dość dokładnie opisane. Tak więc istotnym ale trudnym czynnikiem jest konsekwencja w realizacji założeń. W ostatnich decyzjach oprócz obserwacji po raz pierwszy zastosowałem też jako wspierający decyzję wprowadzony kontrolnie stop na poziomie 6% straty od ceny zakupu. Konsekwentnie też zastosowałem zasadę: jeśli przytrafi się przecena portfela, to jest to okazja do zakupu jednostek po przecenie, na taką okazję staram się mieć pod ręką zawsze jakieś zaskórniaki.