Niestety, nie ma nic co mogłoby, dać nadzieję na jakiś krótki choćby oddech. Jeszcze rano kiedy po za Chinami nie było przesadnej paniki na rynkach azjatyckich. Kiedy po otwarciu zazieleniły się na chwilę rynki europejskie, pojawiła się nadzieja, że może to właśnie już teraz nastąpi krótkie odbicie. Ale nic z tego, po pobudce i porannej kawie amerykańscy inwestorzy przypomnieli światu ... o sytuacji w jakiej się znaleźli. I skutecznie robią to do teraz kiedy indeks s&p500 traci ponad 5%. I niekoniecznie o wszystkim musi decydować obniżony rating. Po sugestii Zeusa uświadomiłem sobie, że prawdziwą przyczyną kiepskich notowań w USA i początkiem wszystkiego były dane makro, nawet kompromis polityków amerykańskich nikogo nie ucieszył. Przyszły następnego dnia kolejne kiepskie dane. Lawina ruszyła i mamy co mamy, a sama obniżka ratingu pojawiła się po zamknięciu notowań w stanach przed weekendem. Do tego czasu nasz wig20 w tydzień stracił ok. 10%, a na innych rynkach lepiej nie było. Reakcje na tę obniżkę też dają do myślenia. Raczej S&P naraził się na śmieszność, a na dodatek "pomyłka" w obliczeniach dodaje mu wiarygodności. Kwestią czasu jest ...
Ale nie ma to wpływu na rozwój dalszych wypadków lawina runęła i pozostaje czekać na górę (FED?), która ją powstrzyma